piątek, 30 sierpnia 2013

Rozdział 2

*ZANIM PRZECZYTASZ TO RADZĘ CI PRZECZYTAJ ROZDZIAŁ 1, BO ZMIENIŁAM TAM JEDNĄ RZECZ!!!
*Z perspektywy Rebbeci-godz. 22
Dość żenująca rozmowa z blondynem. Mogłam inaczej postąpić? Nie, nie mogłam. Spławiłam go najmilej jak tylko umiałam i moim zdaniem to nie wyszło mi najlepiej. Robię to tylko dla niego. Dla jego własnego dobra. Dla nikogo innego. No może dla dobra jego tego zespołu i sławy. Wyobraźcie sobie taką sytuację:
Ja pogodziłam się w jakiś sposób z Louis'em. Jestem jego przyjaciółką. To by się wydawało dziwne gdyby po wielu latach jego "przyjaciółka" zjawiła się w jego życiu. Nastały by plotki dotyczące mnie, jak i jego. Mnie by obarczali tym, że wróciłam do niego, by uzyskać sławę i pieniądze. Wiele fanek by się odwróciła z mojego powodu. Niektórzy myśleli by, że jesteśmy razem lub że to ustawka, jak ich wiele. Ich zespół nie miałby spokoju, choć nie twierdzę, że teraz też go mają. W gazetach na pierwszych stronach pojawiałyby się nieprawdziwe nagłówki na nasz temat, ale chwilowo powróćmy do rzeczywistości.
Akurat plotek już było na mnie wiele, nawet więcej niż by się spodziewano, ale czy ja się tym przejmowałam? Nie, nie przejmowałam się tym, bo wiedziałam, że to tylko brednie wyssane z palca. Ludzie po prostu tak zarabiają na życie i to chyba o to chodzi. Gdybym ja wszczynała awanturę o każdą plotkę to wielu z tych właśnie reporterów nie miałoby pracy, dlatego ich szanuje, nie zważając na to co na mój temat napiszą. Wstałam z krzesła, gdzie wcześniej siedziałam. Sprawdziłam wszystkie pomieszczenia w lokalu. Pozamykałam okna, tylne wejścia, po zgaszałam oświetlenia. Udałam się na dolne piętro. Spojrzałam tylko ostatni raz na lokal i wyszłam przed budynek. Zamknęłam go bardzo szczelnie drzwi i włączyłam alarm białym, małym pilotem, który mógłby się zmieścić w kieszeń od spodni. Nie przyjechałam dzisiaj swoim samochodem tak więc poszłam na piechotę. Teraz raczej pomyślicie sobie "Zaraz ją ktoś napadnie" Nie, nic z tych rzeczy. Jest to bardzo spokojna okolica. Nic nigdy mi się stało w tej części wielkiego miasta. Mimo tego, że jest jednocześnie najdroższa i najcichsza ulica to także  najdłuższa. Mój lokal znajduję się na początku drogi, a mój dom prawie na końcu. Mam dużą kondycję, więc dla mnie to żaden wysiłek. Kiedyś trenowałam boks, ale z tym skończyłam. Nie chciałam być na stałej diecie i mieć rzucające się w oczy mięśnie. Fakt ja nadal je mam, ale nie takie jak z przed paru lat. Nie którym wydawało by się, że jest super mieć taki brzuch,
lekko umięśnioną sylwetkę, ale mi się tak nie wydaje. Moim zdaniem kobieta powinna się cieszyć z takiej figury, jaka ma, ale moją taką ulubioną jest sylwetka tzw. z kobiecymi kształtami.

Mięśnie były spowodowane treningami i walkami. Ćwiczenia były powodem desperacji
i cierpienia. Wyładowywałam negatywne emocje na przeróżnym sprzęcie. Mój trener twierdził, że mam do  tego smykałkę. Wierzyłam mu bezgranicznie. Po jego słowach zaczęłam intensywnie ćwiczyć i tak właśnie przez 2 lata dorobiłam się dużych, jak na kobietę mięśni. Nie wyglądało to jakoś tak specjalnie ładnie, ale u niektórych wzbudzało to podziw. U mnie bardziej niechęć i odrzucenie. Najgorzej było latem, wtedy kiedy jest czas pokazywania się na plaży w bikini. Takich sytuacji unikałam szerokim łukiem, a jeżeli już musiałam to tylko z przymusu osób trzecich. Po skończonej "karierze", która trwała niecałe 3 lata postawiłam z tym doszczętnie skończyć. Czasami tylko, gdy nie radzę sobie sama ze sobą to próbuję innego rozwiązania, którym jest boks.

****************
Przechodzę przez furtkę prowadząca do obszernego domu. Patrzę w okna budynku. Widzę w nich zapalone światło. Pewnie Rose nie próżnuje. Nie zdziwiłabym się gdyby to nie był ten mop
( edit. Harry). Wkroczyłam w mury domu, uprzednio zamykając furtkę. Ciemność to pierwsze co widzę wchodząc w głąb domu. Podchodzę do włącznika światła i naciskam. Automatycznie pojawia się światło a moim oczom ukazują się porozwalane ubrania. Za pewne ich garderoby. Nie miałam ochoty patrzeć na ten syf i szybko udałam się na górę. Przechodząc obok pokoju mojej kochanej siostrzyczki było słychać jednoznaczne odgłosy. Przeszłam niezbyt zainteresowana do pokoju. Odłożyłam torbę i resztę dodatków, które widniały na moim ciele. Pozostałam tylko w bieliźnie i w sukience. Poszłam do łazienki, w której panował nieskazitelny porządek. Zamknęłam drzwi na wszelki wypadek. Nie wiem co mogę się spodziewać po tym nowym chłoptasiu. Nalałam ciepłej wody do wanny. Zrzuciłam z siebie ciuchy pozostając zupełnie naga. Zakręciłam kran, z której wylewała się przed chwilą ciecz. Weszłam do wanny odprężając się.......

****************************
*Z perspektywy Harrego-godz. 7.00
Upalna noc. Szok? Nie, noc jak każda inna. Inna w sensie spędzona na aktywności fizycznej. 
Co czuje do Rose? Na początku myślałem, że to zwykła dziwka, ale się pomyliłem. Jest to kobieta, którą dążę dziwnym, nieznanym mi dotychczas uczuciem.  Rebecca? Wredna osoba, ale i także piękna istota stojąca mi na przeszkodzie do miłości. Do ułożenia sobie życia prywatnego. Znam Rose może dwa dni, ale jestem pewny co do swych uczuć. Wstaje z miękkiego łóżka nie zastanawiając się czy ta jędza będzie na dole. jednak przeliczyłem się. Była na dole, krzątała się w kuchni. Tak patrząc na nią to mogę stwierdzić z ręką na sercu, że posiada lepszy tyłek od Tomlinson'a. Wiem mam dziewczynę, ale każdy chłopak się pewnie za nią ogląda, więc i ja nie chciałem być wyjątkiem. Zapobiegając kłótni ze strony schodzącej na dół mojej księżniczki usiadłem przy stole biorąc do rąk gazetę. Rebecca robiła co miała robić nie zważając na mnie. Może i to lepiej? Tak lepiej! Gdy Rose usiadła koło mnie obdarzyłem ją czułym pocałunkiem w usta.
Rs(Rose): To co na śniadanie, sis?-spytała miło
Rb:(Rebecca): To co sobie sama zrobisz, ja już zjadłam-powiedziała obojętnie, nawet nie patrząc na nią
Rs: A co ty taka nie w humorze?-spytała
Rb: Nie udawaj przy nim, proszę cię!-powiedziała opanowana podziwiając widoki za oknem
Rs: O co ci chodzi? Musisz sobie kogoś znaleźć-powiedziała marszcząc swoje czoło
Rb: Nie dziękuję, nie skorzystam-wstała i ruszyła w stronę swojego pokoju
Ja nie marnując czasu zająłem się przygotowaniem śniadania.
****************
* Z perspektywy Rebecci
Jak ona mi działa na nerwy. Rose, człowiek, który udaje miłą i niewinną przy swoim "chłopaku". Zapewne gdyby ją dobrze poznał uciekłby szybciej niż ją poznał. Ze mną było tak samo na początku. Ja współczująca Rebecca chcąc pomóc siostrze, spełniała jej wszelkie zachcianki. Jeżeli ich nie spełniałam lub coś zrobiłam źle to kończyło się to dla mnie niedobrze. Nie raz chciała położyć na mnie rękę, ale się bała. Wiedziała, jak i teraz wie, że ja jestem od niej silniejsza. Zazwyczaj było to nękanie psychiczne. Ja żeby zapobiec nerwom przychodziłam do Will'a na salę i ćwiczyłam. Nie chcąc się bardziej denerwować policzyłam w myślach do dziesięciu. Udało się. Podeszłam do wielkiego lustra, które znajdowało się naprzeciwko dużego łóżka.
Spojrzałam na odbicie. Podwinęłam rękawy od dżinsowej koszuli. Teraz jest ok pomyślałam. Zajrzałam jeszcze raz do łazienki. Wyjęłam z niej perfumy, które natychmiastowo użyłam.  Moje nozdrza poczuły piękny zapach kwiatów. Wyszłam z pomieszczenia zadowolona z efektów. Nie chętnie zawitałam w kuchni, biorąc wodę niegazowaną. Już miałam wychodzić, gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek. Tym kimś był Harry. Na mojej twarzy zawitało zdziwienie.
R: Co chcesz?-spytałam próbując wyjąc swoją rękę z jego
H: Chce tylko porozmawiać-spytał, a ja się zaśmiałam
R: O czy my mamy niby rozmawiać, hmn?-powiedziałam z pogardą w głosie
H: O czymś ważnym-powiedział poirytowany, na co mnie zupełnie nie obchodziło
R: Puść mnie albo  pożałujesz-powiedziałam zaciskając zęby. Moja cierpliwość już dawno się skończyła. Niestety ja do cierpliwych osób nie należę. Przykro mi, ale na pewno przy tym osobniku cierpliwość kończy się kiedy już go widzę.
H: Powtarzam ci, ze chce tylko porozmawiać. Nic więcej-powiedział puszczając moją rękę.
R: Ok, ale dasz mi spokój?-spytałam unosząc jedną brew ku górze
H: Tak,a  teraz chodź do salonu-powiedział idąc w tamtą stronę. ja tylko spełniłam jego prośbę i podążyłam za nim. Zajęłam jedno z miejsc na kanapie. Prawdzie mówiąc śmiesznie to wyglądało ja siedziałam na jednym skraju kanapy, a on na drugim.
R: Więc co się stało?-spytałam kierując po raz pierwszy głowę w jego stronę.
H: Chodzi o ciebie-powiedział
R: A co niby?-spytała zdziwiona, choć po nim to ja mogę się spodziewać wszystkiego
H: No wiesz.....czy ty....może znasz.....no ten-powiedział jąkając się
R: Kogo znam?-spytałam
H: Louis'a-powiedział cicho i szybko
Ja na samo usłyszenie tego imienia przełknęłam głośno ślinę.
R: Tego z twojego zespołu?-spytałam, choć wiedziałam o którego chodziło
Ten tylko kiwnął głową na znak potwierdzenia.
R: Nie nie znam go osobiście-skłamałam, nie wiedząc jakie będą tego skutki
H: To może i dobrze, bo ja z Rose wpadliśmy na pomysł, że wspólna kolacja nie jest zła
R: To świetnie, że chcesz przedstawić moją siostrę swojemu zespołowi-powiedziałam z uśmiechem
H: Ale ty źle to odebrałaś, bo ty też masz być na tej kolacji. Przecież ty jesteś jej rodziną
R: Ale ja jestem tylko jej siostrą-palnęłam pierwszą wymówkę, która nasunęła mi się na myśl
H: TYLKO siostrą-powiedział podkreślając kluczowe słowo
******************************************************
Tak więc bardzo przepraszam, ze tyle czekaliście na ten rozdział, ale mam pewne problemy, które muszę szybko załatwić. Następny rozdział powinien ukazać się 06.09 , ponieważ zaczyna się rok szkolny. Mam nadzieję, że zrozumiecie. :) Czekam na szczerą opinię z waszej strony. Wszelkie błędy, które się ukazały w tym poście, to wynik pośpiechu, za który przepraszam z całego serca.
Jak wam się podoba rozdział? Jak myślicie co zrobi Rebecca? Czy się zgodzi, czy coś wymyśli, żeby uniknąć spotkania A może ktoś jej w tym pomoże? Czekam na wasze rozważania.
Także prosiłabym o wypełnianie ankiety po prawej stornie, dodawanie do obserwowanych, dodawania komentarzy i dodawania REAKCJI pod postem!! Kocham was :** Jeżeli chcecie być powiadamiani na temat rozdziałów to zostawcie, np. Fb, poczta e-mail, nk, ask, gg, skype itp.

Will Smith
30-letni trener Rebecci. 

niedziela, 18 sierpnia 2013

Rozdział 1

Nie wiem czy żałować, że się z nim przyjaźniłam, czy może, że postąpiłam tak, a nie inaczej. 
Przyjaźni, nie mogę żałować, były to dla mnie wspaniałe kilkanaście lat, które ja zniszczyłam. 
Parę słów wystarczyło, by doprowadzić do łez. 
Tak, żałuje wielu rzeczy, ale największym było zerwanie kontaktu z Tommo.
Świadomość mówiła "Skończ z tym"   "Tak będzie lepiej" 
Serce podpowiadało "Zostań"   "Potrzebujesz go" 
Postanowiłam, jak postanowiłam. Czasu nie zmienię, ale coś mnie uszczęśliwia. 
Fakt, że spełnił marzenie, został piosenkarzem. Ma zespół, czego jeszcze chcieć? 
*Z perspektywy Rebecci
Wstałam leniwie z łóżka. Pierwsze wrażenia? " Czym prędzej wyjdę tym lepiej "
Podniosłam się i szybko podążyłam do łazienki. Spojrzałam w lustro i co zauważyłam?  Wory pod oczami, spowodowane sprzątaniem do późna domu. Obmyłam twarz wodą i ruszyłam w stronę kabiny prysznicowej, po drodze pozbywając się ubrań. Już po chwili ciemny strumień oblał moje ciało. Namydliłam swoje ciało kokosowym żelem pod prysznic i szybko spłukałam. Wyszłam z pod prysznica, ówcześnie zawijając się w puchaty, biały ręcznik. Poszłam s powrotem do swojego pokoju, w celu wybrania ciuchów na dzisiaj.  Z szuflady wybrałam bieliznę, po czym założyłam ją na siebie. Następny cel? Ubrania. Chwilę stojąc przed ogromną szafą wybrałam dżinsową sukienkę, jasno-zielone szpilki, zegarek. Zeszłam na dół, gdzie nastawiłam się w spokój, który będzie nieunikniony. 
Schodząc na parter, po drewnianym schodach, można było wyczuć brak smrodu papierosów, alkoholu, co mnie bardzo zdziwiło. 
Przekroczyłam próg kuchni, a moim oczom ukazał się wysoki brunet w loczkach, sprzątający kuchnię. 
Nie zważając na niego podeszłam do lodówki. 
Z kierowałam się do urządzenia, wzięłam jogurt naturalny i po drodze łyżeczkę. Chłopak wycierał kurze z parapetu, więc był tyłem do mnie. Nagle coś mnie podkusiło, żeby coś powiedzieć.
R( Rebecca) : A ty to kolejny facet na jedną noc mojej siostrzyczki ? -spytałam nie patrząc na niego
Widać było, kątem oka, że się odwrócił i patrzył na mnie jakby człowieka nie widział.
H: A ty kim jesteś?-spytał wytrzeszczając swe gały
R: Jestem siostrą Rose, ale mogłabym się ciebie o to spytać, bo z tego co wiem to jest mój dom, za który ja płace-powiedziałam z lekkim wnerwieniem
H: Jestem chłopakiem Rose-powiedział już spokojniej
R: Nie na długo-powiedziałam pod nosem, ale chyba dość słyszalnie, żeby mój towarzysz to usłyszał
H: Co to miało znaczyć? -spytał podchodząc do mnie, na co ja wstałam odkładając  łyżeczkę do zmywarki, a opakowanie do śmieci. 
H: Spytałem się coś ciebie-powiedział lekko podirytowany
R: Po pierwsze nie możesz mi rozkazywać. Po drugie niech ci Rose odpowie. Po trzecie co ty tu jeszcze robisz?-powiedziałam stojąc przed nim, śmiejąc się w duchu, że jestem od niego wyższa. 
H: Jestem tutaj, bo jestem z twoją siostrą. Planuje z nią jeszcze wiele, a tobie wara od tego
R: Oj będziesz żałował, będziesz żałował, a w ogóle kim ty jesteś, że tak mi rozkazujesz, co?-spytałam wnerwiona na maksa
H: A tak w ogóle to jestem Harry, Harry Styles-powiedział podając mi dłoń, czym zdziwił ma osobę
R: Rebecca, Rebecca Clark-prychnęłam, niedwzajemniając jego czynu
R: A teraz do widzenia-powiedziałam, wychodząc zdenerwowana
Po drodze wzięłam tylko torbę. Wyjęłam z niej smartphone i zadzwoniłam do jednego z pracowników restauracji. ( Bruno-najlepszy pracownik i kucharz w jej przedsiębiorstwie )  
Tak jak się nie myliłam, odebrał za pierwszym razem.
B: Cześć coś się stało?-spytał
R: Nie nic. Chciałam tylko spytać jak ruch w restauracji i czy dajecie sobie radę-powiedziałam miło
B: Ruch jest bardzo duży, większy niż zwykle, bo jakaś gwiazda do nas zawitała, no i wiesz jak to jest, a z zamówieniami się wyrabiamy.
R: To dobrze. Ja zaraz będę to wam pomogę-powiedziałam skręcając w następną ulicę
B: Wiesz, że nie musisz-powiedział.Wiedziałam, że nie jest zadowolony 
R: Ale chcę. To najważniejsze. Ok ja kończę zaraz będę na miejscu-powiedziałam kończąc rozmowę telefoniczną
5 minut i już dotarłam na miejsce. Otworzyłam szklane drzwi, dając mi przy tym widok na pełne ludzi 
pomieszczenie. Na mojej twarzy pojawił się szczery uśmiech. Przywitałam się z niektórymi gośćmi, jak to mam w zwyczaju i poszłam do kuchni. Zobaczyłam spokój i zorganizowanie. 
R: Cześć-powiedziałam i przytuliłam się do Bruna 
Reszta tylko strzeliła na mnie focha, bo ich nie przywitałam, jak Bruna. Takie zachowanie mam na co dzień, ale to mnie bardziej śmieszy, niż denerwuje. Tak, jak chcieli, tak też zrobiłam, poprzytulałam każdego. 
R: Pokażcie mi co tam macie za zamówienia-powiedziałam podchodząc do Stelli i Robin'a 
S: Ile razy mamy ci mówić, że nie musisz nam pomagać, przecież ty jesteś właścicielem. 
R(Rebecca): A ja ile razy mam powtarzać, że właściciel też musi gotować-pościłam jej oczko
R(Robin): Więc uparciuchu mamy zamówienie na silver spoon, sevicze z krewetkami i ciasto jagodowe.
S: A wiesz co jest najlepsze?-powiedziała z śmiechem
R(Rebecca): Co?-spytałam mieszając już pierwsze składniki 
S: Że ten chłopak już zjadł połowę naszego menu- powiedziała chichrając się cały czas
R(Rebecca): Żartujesz sobie- powiedziałam śmiejąc się razem z nią
S: Chciałabym , ale nie-pokazał mi język i wzięła się do roboty, jak reszta załogi. Przy pracy nie brakowało śmiechu. Zawsze o tym marzyłam. O restauracji pogodnej i miłej i co? Ciężką pracą to uzyskałam. Kelner podał zamówione dania, a ja udałam się na balkon, na pierwsze piętro. Znajdowało się tam piętro dla osób sławnym, lecz w tej chwili nikogo tam nie było, może i lepiej. Ogółem cała restauracja ma 3 piętra. Teraz były tylko zajęte 2. Udałam się na 1 piętro. Ten widok zawsze mi zapierał i nadal zapiera dech w piersiach.  Usiadłam na jednym z krzeseł i zaczęłam się wpatrywać w krajobraz przede mną. 

Nowe kłopoty, powiązania.....


Moja siostra związała się z przyjacielem, mojego byłego przyjaciela. Przecież kiedyś może dojść do naszego spotkania. Jest to nieuniknione. Na razie co mogę zrobić to tylko unikać go na każdym wolnym kroku. Jeżeli nie przyniesie to jakiegokolwiek skutku będę musiała się wyprowadzić i rozkręcić biznes gdzieś indziej, z dala od niego. Dla jego dobra. Z nerw wyjęłam papierosy i zapalniczkę ze skrytki. 
Odpaliłam i czym prędzej zaciągnęłam się. Przetrzymałam kilka sekund i wypuściłam powietrze tworząc obłoczek. Wiem, wiele z was teraz pomyśli. Ułożona Becia, miła dla wszystkich, pali.
Zdarza mi się to mało kiedy.
Spaliłam peta. Wyjęłam gumę miętową i perfumy. Użyłam perfum i włożyłam szybko gumę, równie szybko ją przezywając, by nie było czuć nikotyny. 
Już schodziłam, gdy Stella mnie zawołała z dołu.
Zbiegłam w wysokich szpilkach po schodach. Tak lepiej i zdrowiej i szybciej. Po co mam jechać winda jak mogę biec, co nie? 
R: Co się stało?-spytałam opierając się o futrynę drzwi
S: Ten głodomór chce cię na chwilę do ciebie-pościła do mnie oczko i szturchnęła w bok
R: Nie wyobrażaj sobie bóg wie czego-pokazałam jej palcem przed nosem, na co ona się cicho zaśmiała
Już miałam wyjść, ale nie spytałam najważniejszego.
R: A dokładnie przy jakim stoliku jest? Przecież nie będę sprawdzać wszystkich-uśmiechnęłam się w jej stronę
S: Stolik nr 134-powiedział, po czym wzięła się za robienie kolejnej potrawy 
Poprawiłam sukienkę i ruszyłam w stronę klienta. Nie było go trudno znaleźć. Przy jego stoliku był ten sam chłopak, co u mnie w domu. Ten Harry. Grrrr pomyślałam w duchu. Przełknęłam ślinę i ruszyłam pewnym krokiem w ich kierunku.
* Z perspektywy Harrego
Pomysł wyjścia do restauracji podał mi nikt inny, jak Niall. Wybrał on pięcio-gwiazdkową restauracje, w której o dziwo jeszcze nie byłem. Fakt rzadko bywam w takich miejscach, jednak klub moim zdaniem jest lepszy. Co prawda dania fenomenalne, nie jadłem lepszych.
Niall poprosił, żeby przyszła kierowniczka. Ciekawe może jakaś laska. Zobaczymy.
N: Boże, jakie to pyszne-powiedział oblizując usta
H: A ty jeszcze głodny-spytałem rozśmieszony tą całą sytuacją
N: Pierwszy raz w życiu chyba już nie jestem głodny-powiedział z smutną miną
H: Poczekamy, zobaczymy-powiedziałem pod nosem
Nagle zobaczyłem siostrę Rose......yyyyy Rebecca.... tak Rebecca
Trochę się zdziwiłem, ale pozytywnie. Jest piękna, szczupła, na pierwszy rzut oka bardzo miła. Z opowieści Louis'a o jego przyjaciółce, ona jest bardzo podobna, wręcz identyczna. Trochę ją podpytam, jak będę u Rose. Kto wie, może czegoś ciekawego się o niej dowiem. 
R: Dzień Dobry to pan mnie prosił, coś się stało?-powiedziała ciepło spoglądając na Niall'a, gdy już do nas podeszła. 
N: Nie. Chciałem tylko pani osobiście pogratulować talentu i restauracji-uśmiechnął się 
R: Dziękuję. Jeszcze coś?-spytała uroczo, a ja nie mogłem oderwać od niej oczu
N: Może byśmy się spotkali, hmn?-spytał 
R: Może kiedy indziej, przykro mi.-powiedziała lekko taka zdenerwowana i zmieszana
N: Ale na pewno?-spytał
R: Tak, a teraz przepraszam muszę już iść-powiedziała i odeszła od stolika
N: Nie uważasz, że jest jakaś taka dziwna?-spytał Irlandczyk
H: Może, ale a to jest ładna, przyznaj-powiedziałem
N: No jest, jest-przyznał mi racje
**************************
Inni bohaterowie: 
 Bruno Charms ( 28 l. )
 Pracownik w restauracji Rebecci.
Narzeczony Stelli. 
Bliski kolega Beci.
Pochodzi z Australii.

Stella Allen ( 25 l.)
Pracownica w restauracji Clark.
Narzeczona Bruna.
Bliska koleżanka Rebecci
Pochodzi z Ukrainy














MÓJ NOWY BLOG O ONE DIRECTION!
DODAWAJCIE KOMENTARZE, REAKCJE!
PODAWAJCIE BLOGA DALEJ :*

Prolog

Wiecie jak to jest poświęcić się dla kogoś, cierpiąc przy tym jeszcze bardziej?
Ja osobiście znam z niechęcią to uczucie, które towarzyszy mi przez parę lat.
Nic nie wypełnia pustki.
Nikt nie daje rady pocieszać.
Wszystko cię wykańcza i niszczy.
Jednak rozum mówi nie, a serce tak.
Komu wierzyć?
Szkodzi ci go...
On się stara, ty go odrzucasz, ale z jakim skutkiem?
Myślisz, że pozytywnym, ale czy tak jest?
Może okaże się największym błędem?
Rany na ciele...
Przypominające te chwile, chwile spędzone z nim.
Wielkie pudło trzymane pod łóżkiem.
Tyle wspomnień, 
Tylko wspomnień, nic więcej.
Nie przespane noce...
Już nie płaczesz, nie masz już więcej sił.
Udajesz co dzień, że jest ok, ale czy tak jest?
Nie wcale! Nie jest tak!
Do tego jeszcze można wpisać siostrę...
Imprezowiczka, którą utrzymuje.
Co noc ma innego faceta, i to, i wyły łącznie dla czego?
Dla kasy-proste i logiczne. 
Spokój?
Nie znam takiego określenia!
Praca-jedyne miejsce, w którym czuje się świetnie.
Dom-istny koszmar.
Czy mogę to skończyć?
Nie. Nie mogę obiecałam jej.
I słowa dotrzymam.